Z naszego bloga
Gdy zaczyna się okres, w którym polskie lato łatwo pomylić z tropikalną kanikułą, wszelkiego typu blogi kulinarne, a także te około-kawowe zalewa fala przepisów na kawę mrożoną. Podstawowy problem z większością tych przepisów polega na tym, że blogerzy prześcigają się w wymyślaniu wprost niezliczonej ilości dodatków, co zazwyczaj, jeśli nie zawsze wynika po prostu z tego, że pośledniej jakości kawa, którą stosują wymaga, by „utopić” ją w lodach, bitej śmietanie, posypkach i innych pozornych ulepszeniach. Często również kłopot bierze się stąd, że albo są to po prostu przepisy na kawę macerowaną przez 24h, czyli cold brew, której nie sposób pić z mlekiem albo na kawę mrożoną z kostkami lodu, które już po minucie rozcieńczają nam naszą kawę. Dlatego postanowiliśmy stworzyć przepis, który ani nie będzie wymagał tak długiego czekania, ani nie będzie nas skazywał na wypijanie rozcieńczanego napoju kawowego.
Trudno mi wskazać ulubioną kawę. Dlaczego? Dlatego, że każda z mieszanek daje inne wrażenia sensoryczne. Te niezliczone możliwości smakowe sprawiają, że uwielbiam kawę pod każdą postacią – czy to klasycznego, goryczkowatego, stawiającego na nogi espresso, czy orzeźwiającego doppio z jasno wypalonej arabiki o lekko owocowym posmaku, czy wreszcie słodkiego dripa lub delikatnego chemexa z całym bogactwem aromatów do wytropienia w filiżance. Jeśli jednak musiałabym wskazać mieszankę, po którą sięgam najchętniej, na pewno byłaby to Etno Cafe Italian Roast. To kawa, która nigdy nie zawodzi. Czysta przyjemność bez względu na porę dnia, humor czy okazję.